Ból głowy. Okres. Niesprawny palec. Wymówki czy coś ważnego?
Miałam pisać podsumowanie WordCampu w Gdyni. Niestety, długo nie mogę pisać. Powód – bardzo prozaiczny. Wczoraj rozkładałam suszarkę i mój palec dostał się nie tam, gdzie trzeba. Polała się krew. Jest plaster i ból przy poruszaniu palcem. Niby drobiazg, ale jednak ważny – pisanie sprawia pewną trudność. Łatwiej w tej sytuacji grzebać w kodzie niż pisać długie posty.
Jeszcze jakiś czas temu pewnie wzięłabym jakiś lek przeciwbólowy i jazda! Nie ma, że boli. Dziś zastanawiam się, czemu sobie to robiłam. Przecież są gorsze chwile i gorsze dni.
Zmiana pogody i zderzenia frontów które sprawiają, że mam ochotę tylko na spanie. Krwawiący palec, bo suszarka albo nóż w kuchni nie chciały współpracować. Ból głowy, bo siedziałam za długo w niewygodnej pozycji i mam pospinane mięśnie. Okres, badania lekarskie, to, że ktoś coś powiedział. Leki, które nagle musimy zacząć brać. TO wszystko ma znaczenie.
W głowie mam zdania o dawaniu z siebie 100% każdego dnia. Myślę, że nie doceniamy siły dawania z siebie 40%, 60%, a czasem nawet 20%. To, że robimy coś wolniej, mniej „wydajnie”, to nie znaczy, że nasza praca traci sens. Że firma od tego od razu się zawali. Kiedy działamy na zwolnionych obrotach, możemy zupełnie inaczej podejść do danego zadania, odkryć nowe możliwości, być bardziej uważni. To też ogromna wartość, o której często zapominamy.
Kiedy dzieje się coś takiego, że spada nam „tempo” wykonywania pracy, czy postrzegana z zewnątrz jakość wcale to nie oznacza, że robimy coś ewidentnie gorzej. Często robimy po prostu inaczej. Inaczej rozkładamy siły, może zajmujemy się innymi zadaniami.
Ostatnio mam problemy ze skupieniem. Lekarz zasugerował badania krwi by sprawdzić, czy nie przegięłam z jakimiś suplementami. Niby nic, ale zaczynam różne zadania i trochę w chaosie je kończę. Mimo to dowożę to, co ma być dowiezione. Tak, jest TO coś, czym należy się zająć. Tak, jak poharatanym palcem. Ale czy to oznacza, że trzeba mnie już coachingowo „naprawiać”?
Może zamiast pędzić warto się zatrzymać i zauważyć, że TO, co się z nami dzieje, ma znaczenie? Że planowanie pracy na bazie najlepszych dni, kiedy działamy nawet na 110% według jakichś wskaźników, nie ma sensu?
Inaczej na polu walki zostaje sfrustrowany człowiek, który próbuje zrealizować nierealistyczne oczekiwania. Albo odpada z wyścigu, choć mógłby dać z siebie wiele, ale polityka firmy mówi mu, że jest niewystarczająco dobry.
TO ma znaczenie. Nie dajmy sobie wmówić, że działanie mimo wszystko jest dobre. Takie działanie prowadzi do wypalenia. Przyjmując, że TO ma znaczenie, pozwalamy sobie działać tak by TO nie niszczyło nam humoru, dnia, naszych relacji i tego, co możemy z siebie dać w długoterminowej perspektywie.