Maj 2022 roku był spokojnym początkiem. Od czerwca już na całego jestem zaangażowana w kurs kodowania.
Disclaimer: Wpis piszę od sierpnia zeszłego roku. Nie dlatego, że nie chce mi się pisać 🙂 Albo mam kiepską organizację. To dlatego, że ważę priorytety na każdym kroku. O czym przeczytasz dalej we wpisie 🙂
Są różne formy nauki. Można sięgnąć po kursy darmowe (Free Code Camp) albo płatne, np. na Pluralsight czy Udemy. Mi potrzebne było wsparcie mentora. Zdecydowałam się więc na bootcamp, czyli intensywny kurs programowania.
Tak, pisali na stronie, że na naukę trzeba przeznaczyć przynajmniej 20 godzin tygodniowo. Mózg oszukuje każdego z nas i wydaje nam się, że tyle czasu znajdziemy bez problemu. Potem jednak przychodzi rzeczywistość.
Zmęczenie. Problemy w pracy, ważnych relacjach. Niespodziewane wydarzenia życiowe, które sprawiają, że czasu jest jeszcze mniej. A tu jeszcze trzeba ogarnąć dom, zakupy, gotowanie… W najlepszych tygodniach wyciągam 10 godzin dodatkowej nauki. Na szczęście znalazłam swój sposób na przyspieszenie procesu edukacji i oddawania zadań.
Odpoczynek przede wszystkim
Ten czas nauczył mnie, jak ważne jest odpoczywanie. Pracując po 9-10 h dziennie (praca + kodowanie) i mając dom na głowie potrafię szybko tracić zapasy energii. Dbałość o sen to jest dla mnie podstawa. Dalej pomocne jest porządkowanie (wyłączmy z tej kategorii odkurzanie, którego organicznie nienawidzę 😉 ) oraz zajmowanie się rękodziełem. Jeśli potrzebuję szybkiego resetu gram solo w Terraformację Marsa online.
Bardzo często pod koniec dnia brakuje mi energii i nie mam siły na czytanie. To jest coś, czego bardzo mi brakuje. Czasem, jeśli w weekend mam trochę więcej siły, sięgnę po jakąś lekturę. Zazwyczaj jednak nadrabiam wtedy gotowanie i sprzątanie i jedyne, co ma sens, to puszczenie czegoś „w tle”.
Dla mnie bootcamp jest czasem wejścia w tryb przetrwania. Działam na niższym niż zazwyczaj poziomie energii (ponieważ weekend nie wystarcza mi zazwyczaj na regenerację). Z drugiej jednak strony mój organizm adaptuje się i szybciej odpuszczam w kwestii bitew, których nie mam szans wygrać i w sprawach, które nie są „moje”.
Ustalanie priorytetów
W ramach dbania o siebie nie spotykam się z ludźmi, z którymi spotkanie mogłoby mnie pozbawić tych trudno odnawialnych zasobów energetycznych. Po prostu. Komuś się to może nie spodobać – trudno. Jestem w stanie wyliczyć przynajmniej kilka osób, które przestały w efekcie się odzywać 😉
Skupienie na nauce nauczyło mnie wyboru aktywności, które wspierają w działaniu. Jeśli spotkanie mi służy, to na nie pójdę. Jeśli nie – trudno. Zbyt wiele lat skupiałam się na oczekiwaniach innych. Teraz, gdy czas jest dla mnie wyjątkowo cennym zasobem, nie płacę nim za to, co mi nie służy.
Ten proces nie jest efektem dogłębnej analizy tematu, godzin sprawdzania swoich odczuć czy przeczytania miliona motywacyjnych książek. Gdy miałam coś robić, po prostu zadawałam sobie proste pytanie: czy to mnie zbliża do celu? Metodą prób i błędów nauczyłam się, co mi służy a co nie do końca.
Ostatnio będąc u fryzjera rozmawiałam z panią, która ma dwójkę dzieci i zachwalała hybrydę (sposób malowania paznokci). Mówiła o różnych korzyściach, jakie czerpie z wyjścia i zadbania o siebie. Słuchałam z pewnym zainteresowaniem, zastanawiając się nad tym, jak bardzo jestem zapuszczona nie mając pomalowanych paznokci.
Potem jednak zrobiłam podliczenie. Dwa ważne zasoby – czas i pieniądze. Pieniądze wolałabym wydać na włóczkę, a czas spędzić pod kocykiem relaksując się przy filmie. Dwie różne sytuacje, dwa różne spojrzenia na dany zasób. Zaakceptowanie, że mogę mieć inaczej niż inni – i mogę się z tym dobrze czuć bardzo mi pomogło w ustalaniu własnych priorytetów.
Gotowość do ciężkiej pracy
Poznałam na bootcampie osoby z różnymi motywacjami. Najbardziej szkoda mi było tych, którzy bardzo szybko odpadli nie radząc sobie z podstawowymi zadaniami w HTML i CSS. Tym bardziej cieszę się, że byłam w stanie „pocisnąć” z nauką, przerobić każdy rozdział i nauczyć się, przynajmniej podstaw, każdej wykorzystywanej technologii.
Bootcampy reklamują się roztaczając wizję dobrze płatnej pracy w IT. Jednak po pierwsze, nie każdy nauczy się kodować, tak samo jak np. nie każdy będzie umiał przepięknie pomalować we wzorki paznokcie albo leczyć ludzi. Po drugie, żeby dojść do etapu dobrze płatnej pracy zazwyczaj trzeba i tak zapłacić „frycowe” – być człowiekiem od wszystkiego.
Zdobycie wiedzy potrzebnej do tego, by piąć się w IT, wymaga praktyki. Praktykę zdobywa się w pracy. Ale! Im wyższy stopień w hierarchii kodowania, tym więcej potrzebnych jest lat kodowania w pracy i poza pracą. Im mniej kodowania i wsparcia społeczności programistów, tym bardziej wydłuża się proces wejścia na „wyższy poziom” w kodowaniu.
Pierwsza praca to zazwyczaj, jak to w różnych branżach, zajmowanie się robotą, którą nikt za bardzo nie chce się zajmować. Wejście na ścieżkę profesjonalizmu wymaga pracy, by zdobywać doświadczenie, oraz pracy po pracy, by być lepszym i zmienić pracę na taką, w której ma się już nieco węższą specjalizację. Znowu więc – ciężka praca…
Słyszałam ten slogan o ciężkiej pracy wiele lat. Słyszałam też wielu coachów, którzy przeginali w stronę nadmiernego optymizmu (możesz wszystko!) albo kultu pracy (w końcu trzeba za*ierdalać). Na mojej drodze staram się być po środku, angażując się w pracę, jednocześnie jednak nie pracując ponad siły.
***
W IT pracuję najciężej, jak do tej pory. Wiążę to z tym, że po prostu lubię programowanie i jestem w stanie poświęcić więcej, niż wcześniej. Inna sprawa, że programowanie lepiej odpowiada mojemu charakterowi, niż praca terapeuty, mimo ogromnej satysfakcji z wykonywania tego drugiego zawodu.
Niestety, taka intensywna praca wymusza wybranie jednej z dwóch ścieżek: albo naukę odpoczynku i dbania o siebie, albo zgodę na pogorszenie stanu zdrowia. Ja zdołałam opanować sztukę dbania o siebie na tyle, że wciąż jestem w stanie kodować. Dziś, gdy publikuję ten wpis, na liczniku mam 99% oddanych zadań…
…i marzę o tym, by dołożyć brakujący 1% i zrobić sobie krótki urlop. Maratony są długie, ale też kiedyś się kończą. A po nich dobrze jest postawić na regenerację.
PS: W tym wpisie prezentuję bardzo konkretne, logiczne, lewopółkulowe podejście. We wpisie „Zmiana perspektywy” piszę z kolei o działaniu opartym o prawą półkulę mózgu 😉