Refleksje do kawyWeb Dev

Motywacja to decyzja

Motywacja to decyzja

„Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce”. Te słowa dla części z nas są jak poranna modlitwa albo mantra.

Chwilami mam poczucie, że czekam, aż motywacja w magiczny sposób na mnie spłynie… A tu potrzeba decyzji. I cierpliwego ćwiczenia. Co, o dziwo 😉 , daje to efekty.

Nawyk kodowania

Ostatnio nauka programowania przychodzi mi z większą łatwością. Ot, łatwiej mi sięgnąć po książkę, napisać jakiś prosty kod albo zabrać się za proces budowania większej aplikacji. Łatwiej jest mi również zabrać się za pracę i wyrobić założone 7 godzin (nie wliczając przerwy na obiad i na kawkę).

Czy coś się zmieniło w moim życiu? Ogólnie nie. Zmagam się wciąż z tymi samymi problemami. Wciąż żyję w niedoczasie, wciąż moje planowanie pozostawia wiele do życzenia. Wciąż chciałabym więcej, lepiej, szybciej.

Co zatem sprawia, że jednak łatwiej mi jest się zabrać za programowanie? I za podlewanie roślinek, które zaraz się odwdzięczą pomidorkami koktajlowymi i być może również ogóreczkami? I za sprzątanie?

Wytrwałość

Tak, jak buduje się masę mięśniową, tak też można budować motywację. Dzień po dniu. Cierpliwie.

Moje codzienne działania nie są wielkie. Ot, obejrzę filmik edukacyjny, zrobię jedno ćwiczenie, napiszę kawałek kodu albo przeczytam kilka stron książki. Ponieważ jednak zabieram się za nie codziennie, uczę mój mózg, że uwaga, mamy oto nowy nawyk – nawyk nauki.

Z czasem mózg przyzwyczaja się, że jest czas mobilizacji do nauki. Albo do podlewania roślinek. I łatwiej mi jest zabrać się za dane zadanie.

Małe kroki

Ostatnio przerabiam książkę o JavaScript, która ma „jedynie” 660 stron. Czy jestem w stanie ogarnąć ten materiał w jeden dzień? Nie. A jednak zauważyłam, że kilka podejść do nauki sprawiło, że jestem już na 122 stronie i wykonałam wszystkie dotychczasowe ćwiczenia.

Za jednym zamachem czytam od kilku do kilkudziesięciu stron. Czasem mam siłę tylko na kilka stron teorii, czasem poświęcam popołudnie i trzaskam zadanka bądź piszę kod. Małe kroki pozwalają mi pchać ten Javascriptowy wózek do przodu.

Nastawienie na proces

Zakodowanie strony trwa. Zakodowanie aplikacji trwa. Ukończenie kursu trwa. Podobnie jak hodowanie poziomek, pomidorków koktajlowych, prowadzenie bloga czy jakiekolwiek inne zadanie rozwojowo – biznesowo – hobbystyczne.

Wcześniej czerpałam radość tylko z zakończonych i opublikowanych projektów. Teraz skupiam się na radości z przerobionego rozdziału, napisanej jednej funkcjonalności czy kolejnego obejrzanego filmiku w kursie. Pilnuję, by siebie nagradzać za „drobne” działania, za małe kroki.

Takie nastawienie na proces sprawia, że codziennie ładuję mentalne baterie ciesząc się ze zrobienia małych kroków. To z kolei daje mi siłę do dalszych działań, które powoli zbliżają mnie do celu.

Zgoda na rozproszenia

Jestem osobą, która lubi mieć wybór. Bardzo męczy mnie robienie wyłącznie jednego kursu, od deski do deski. Czasem potrzebuję przerwy, odskoczni. Dlatego też, jeśli mam czas, staram się mieć od 3 do 5 kursów na tapecie tak, by móc działać z różnymi rzeczami równolegle. Dzięki temu nauka idzie do przodu, a moja głowa nie nuży się tak szybko.

Z drugiej strony pilnuję się, by nie mieć tych alternatyw zbyt wiele – to by zaszkodziło mojemu wielowątkowemu procesowi nauki. Jeśli opcji jest za dużo, dochodzi u mnie do paraliżu decyzyjnego.

Zgoda na rozproszenia to nie tylko zgoda na to, by mieć kilka kursów na tapecie. To także akceptacja dla tego, że nauka może być nużąca. Jeśli czuję się zmęczona po 30 minutach, może warto zrobić przynajmniej krótką przerwę i odetchnąć? Krótka rozgrywka w Terraformację Marsa być może i jest rozpraszaczem przy nauce, ale… raz na jakieś pół godziny może przynieść spore korzyści 😉

Rzeczy, które odciągają od celu może być sporo. Budowanie nawyku zakłada świadome korzystanie z tych rozpraszaczy, które mogą dać wytchnienie, oraz rezygnację z tych, które mogą skutecznie oderwać od działania.

Zero magii

W budowaniu motywacji nie ma magii. Są mniejsze i większe decyzje, które kształtują nasz mózg.

Mózg można porównać (w dużym uproszczeniu) do skwerku porośniętego trawą. Im częściej chodzimy konkretną ścieżką, tym bardziej wydeptujemy sobie drogę pośród roślin. Im bardziej wydeptana droga, tym łatwiej jest nią iść. Mózg nie lubi przedzierać się przez chaszcze – dlatego początki są takie trudne.

Im więcej wysiłku włożymy w wydeptanie drogi, tym łatwiej nam będzie potem nią często chodzić.

Według różnych źródeł, w zależności od skomplikowania nawyku, potrzebujemy od 14-21 dni do nawet pół roku, by wypracować dany nawyk. Ile czasu będziesz potrzebować Ty, Czytelniczko, Czytelniku? Nie wiem. To zależy od wielu czynników.

Najprościej jest zacząć, próbować i przekonać się doświadczalnie. Czasem nie ma innej drogi. 😉

Udostępnij

O autorze

Wysoko wrażliwa web developer w mniej-wrażliwym świecie.