NarzędziowniaPsychologia

Dekalog na mniej spokojny czas, cz. 1

Dekalog na mniej spokojny czas, cz. 1

Jeszcze wczoraj był dzień idealny, a praca przebiegała płynnie. Dziś już jest inaczej. Jest więcej stresu, wkrada się chaos, a głowa podpowiada, że zaraz skończy się to dłuższą gorszą serią.

Najchętniej zostałabym w tym pociągu jadącym w stronię Krainy Katastrofy. Jest to niezwykle kuszące: znaleźć wymówki, zacząć się nad sobą użalać, a na sam koniec odpuścić jakiekolwiek działania i stwierdzić, że życie jest złe i niesprawiedliwe. To w końcu nie wymaga żadnej pracy, a mózg jest z natury leniwy. Lubi to działanie, które zużywa najmniej energii.

Zresztą, nie mogę narzekać na brak dobrych wymówek. Jestem niewyspana, wczoraj jedna bliska mi osoba miała operację, dziś druga miała zabieg. Pospinane ze stresu mięśnie bolą, a oczy się same zamykają mimo hektolitrów kawy. Mam prawo być zestresowana, zmęczona, zrezygnowana.

Chcę jednak zadbać o siebie. Wysiąść z pociągu i zorientować się, czy może nie lepiej poczekać na inny pociąg – taki, który może nie przyjedzie od razu, ale przynajmniej będzie jechał w lepsze dla mnie rewiry.

Dziś więc chcę podzielić się z Wami pierwszą częścią dekalogu na mniej spokojny czas – czyli działaniami, dzięki którym można zmienić punkt docelowy jazdy z Krainy Katastrofy na Odrobinę Spokoju, a przy odrobinie szczęścia dojechać dalej, do Przyjaznej Rzeczywistości.

Punkt 1: wysiądź z pociągu

Ludzki mózg można porównać do sieci komunikacyjnej. Na przestrzeni lat, w miarę dojrzewania i nabywania doświadczeń tworzymy w mózgu szlaki, którymi poruszają się nasze myśli.

W zależności od tego, jak doświadczaliśmy życia do tej pory, szlaki te mogą być mniej lub bardziej pomocne w radzeniu sobie z gorszymi chwilami. Czasem mogą prowadzić w stronę bardziej przyjaznej rzeczywistości (jak np. myśl: „Po prostu mam gorszy dzień, to minie”) lub mniej przyjaznej („Znowu nie mogę zebrać się do działania”).

Aby wysiąść z pociągu, który jedzie w stronę Krainy Katastrofy, potrzeba zatrzymać się na jakiejkolwiek stacji. Na chwilę. Nie mówię o próbie przeganiania myśli lub ich celowego zagłuszania – gwarantuję, że wrócą ze zdwojoną mocą. Chodzi o to, by przyjąć to, że właśnie mamy taki a nie inny nastrój, takie a nie inne myśli, i… Skupić uwagę na czymś innym. Na chwilę.

Wyjrzyj przez okno i popatrz na drzewa. Skup się na oddechu. Pozwól myślom przychodzić i odchodzić, jednocześnie nie skupiając się na ich treści. Pierwsze podejścia mogą być trudne, ale z czasem – jeśli będziesz ćwiczyć – nabierzesz wprawy. Celem tych działań jest opuszczenie pociągu – przejście z roli pasażera do roli obserwatora.

Obserwator to człowiek, który widzi na peronie pociągi odjeżdżające w różne strony oraz podróżnych zmierzających w różnych kierunkach. Widzi i przyjmuje. Koniec. Nie próbuje wsiąść do żadnego pociągu, jeszcze.

I jeszcze dodatkowa wskazówka: w zatrzymaniu się przydaje się znajomość technik medytacji czy mindfulness.

Punkt 2: złap dystans

Umysł człowieka jest nastawiony na działanie i na rozwiązywanie problemów. To cenna umiejętność, natomiast dość nieprzydatna w pracy z myślami. Czemu? Myśli nie są jak przedmiot, który można rozmontować i złożyć na nowo, wziąć do ręki i przełożyć w inne miejsce. Albo wyrzucić.

Myśli to jest coś, co istnieje trochę niezależnie od nas. Z jednej strony, to efekt działania mózgu – jest to więc coś „naszego”. Z drugiej jednak nigdy nie wiadomo, z jakich zasobów wspomnień i skojarzeń korzysta mózg generując pewne myśli.

Poza tym, myśli to „tylko” myśli. Zbiór danych zapisany w mózgu, dostarczany przez synapsy. Jednak często postrzegamy nasze myśli jako rzeczywistość. Obawy przed zabiegiem sprawiają, że przeżywamy stres, który mówi więcej o naszych obawach niż o tym, co dzieje się w rzeczywistości (np. obaw mogą nas złapać, gdy właśnie robimy kawę).

Aby złapać dystans i móc podjąć lepsze dla naszego samopoczucia działania warto przyjąć, że myśli to nie jest rzeczywistość, lecz jakieś jej odbicie. Że myśl to nie jesteśmy my jako ludzie, lecz coś, co się nam przytrafia, coś za czym możemy, ale nie musimy iść.

Nabranie choć odrobiny dystansu pozwoli nieco spokojniej spojrzeć na sytuację, w której jesteśmy.

Punkt 3: zrób listę zadań

Nienawidzę robić list zadań. Czuję się wtedy jak niezorganizowana i nieogarnięta leniwa buła, która nawet nie pamięta tego, co ma zrobić. Co ciekawe, to właśnie planowanie sprawia, że mogę powiedzieć o sobie, że wiele rzeczy ogarniam. A także, że jestem w stanie wyrobić się z różnymi zadaniami. Czyli – jestem zorganizowana.

Widzę to jednak dopiero, gdy wraca spokój spowodowany tym, że wiem, co mam robić. Zanim to się wydarzy, robienie listy zadań to ostatnie, o czym marzę.

Jest to jednak bardzo przydatne działanie, ponieważ pozwala przelać na papier (albo do Trello) wszystko, co zajmuje moją głowę. Takie niezapisane sprawy potrafią przypominać się w momentach, gdy już mi się wydaje, że zaczynam ogarniać, oczywiście z efektem mrożącym: „o ja, jeszcze to jest do zrobienia… <załamka>”.

Spisanie pozwoli zobaczyć, co konkretnie mamy „na głowie”. Im bardziej skonkretyzowane zadania, tym lepiej. Zadania ogólne pt. „posprzątać” można rozumieć zarówno jako półgodzinne odkurzenie mieszkania jak i tygodniowe sprzątanie wszystkich szafek wraz z segregacją ubrań.

Dobrze sprecyzowane zadania pozwolą lepiej oszacować ich priorytet, a także pomogą w ocenie, ile czasu mogą zająć.

Punkt 4: nadaj zadaniom priorytety

Niektórym może wystarczyć spisanie zadań. Ja, zanim ruszę w wir działania, potrzebuję określić wagę zadania oraz ciąg przyczynowo – skutkowy.

Waga zadania oznacza to, na ile jest ono ważne w danym momencie. Czy muszę posprzątać dziś, czy mogę to odłożyć na weekend? Czy musze skupić całą swoją energię na zleceniu, czy mogę poświęcić trochę czasu na coś innego? W ocenie, na ile dane zadanie jest ważne, może pomóc np. macierz Eisenhowera (pomaga ona w ocenie zadań w dwóch wymiarach – pilne / niepilne, ważne / nieważne).

Z kolei określenie ciągu przyczynowo-skutkowego pomaga mi określić, jakie zadania muszę wykonać, by móc odblokować inne zadania. Przykładowo – nie rozwieszę prania jeśli nie zdejmę poprzedniego prania. Nie stworzę wyglądu strony w CSS dopóki nie będę miała zakodowanego jej „szkieletu” w HTML / PHP.

Na sam koniec warto wybrać, jakimi zadaniami chcemy się zająć do końca dnia. Dobrze jest pamiętać o tendencji do niedoszacowania czasu, jaki przeznaczymy na dane zadanie. Z punku widzenia dobrego samopoczucia lepiej zrobić 3 zadania i sięgnąć po kolejne jedno, niż zaplanować 5 i zrobić „tylko” 4 🙂

Mając tak zorganizowaną listę zadań trudniej jest dać trudnym emocjom dojść do głosu. Jeśli zadbamy o siebie i zaplanujemy tyle zadań, ile w danej chwili jesteśmy w stanie udźwignąć bez szkody dla siebie, to właśnie wsiedliśmy do pociągu jadącego w stronę Poprawy Nastroju, którego stacją pośrednią jest Odrobina Spokoju.

Punkt 5: zaplanuj odpoczynek

Siły mają to do siebie, że zużywają się w miarę działania. Naładowanie akumulatorów poprzez aktywności, które lubimy – czytanie książki, obejrzenie serialu, szydełkowanie czy zagranie w grę planszową pomoże w poprawieniu ogólnego nastroju. Czemu jednak zachęcam do tego, aby odpoczynek zaplanować?

W momencie, gdy doświadczamy jakichś zawirowań, kryzysu, czy mniej spokojnego czasu, organizm mobilizuje się do walki, ucieczki lub wchodzi w stan zamrożenia. Każdy z nich zakłada inne działanie, jednak żadne z nich nie ma jako części składowej odpoczynku.

Czyli – jeśli nie zaplanujemy odpoczynku, organizm może nie zdawać sobie sprawy z tego, że go potrzebuje – dopóki nie dojdzie do rezerw energetycznych. Z kolei dojście do rezerw sprawi, że będziemy potrzebowali więcej odpoczynku, by wrócić do stanu równowagi.

Spoiler alert: lepiej zaplanować czas na odpoczynek niż potem dogorywać 😉

***

Wpis rozrósł się straszliwie, dlatego też podzieliłam go na dwie części. Tu znajdziecie ciąg dalszy 😉 Poruszyłam w nim kolejne kroki, czyli:

  • Punkt 6: ogranicz rozpraszacze
  • Punkt 7: poćwicz
  • Punkt 8: odłóż na później sprawy mniej ważne
  • Punkt 9: porozmawiaj z Przyjaznym Człowiekiem
  • Punkt 10: zacznij prowadzić dziennik wdzięczności

Udostępnij

O autorze

Wysoko wrażliwa web developer w mniej-wrażliwym świecie.