Zawaliłam sprawę. W poniedziałek działałam na wysokich obrotach. We wtorek też. W środę poziom energii spadł. I trzeba było z czegoś zrezygnować.
Nie lubię rezygnowania. Zazwyczaj mocno pilnuję, by nie narzucać sobie zbyt wiele. Zazwyczaj też moje plany są odrobinę za duże. Na tyle, że jednak się wyrabiam, ale nie jestem zbytnio zmęczona.
Zazwyczaj.
Ostatnio jednak częściej wychodzę z domu. Po długim czasie izolacji wychodzę na spotkania, załatwiam sprawy na mieście, jeżdżę na zakupy zamiast zamawiać do domu. Mam więcej interakcji z ludźmi. I to jest coś, co pewnej deszczowej środy położyło mnie zupełnie na łopatki.
Problematyczna głębia przetwarzania
Głębia przetwarzania, właściwa dla WWO, łączy się u mnie z większą uwagą na to, co mówię, jak mówię, jaką przyjmuję postawę, ale też co i jak mówi mój rozmówca, jaki zachowuje dystans itd. Podobnie na większych spotkaniach – kątem oka widzę wstawanie i inne zmiany pozycji, picie kawy lub piwa, widzę kiedy jest poruszenie wśród organizatorów. Niby nic dziwnego. A jednak jest bardzo męczące.
Takie „bezkrytyczne” przetwarzanie przez mój organizm bodźców z zewnątrz sprawia, że po dłuższych spotkaniach jestem zmęczona. Gdy prowadziłam zajęcia jako wykładowca, po 8 godzinach mój układ nerwowy wołał o odpoczynek.
Jest możliwe, by do pewnego stopnia przyzwyczaić układ nerwowy do pewnego zwiększonego bodźcowania. Potrzeba jednak czasu i planowania spotkań / rozmów tak, aby nie przeciążyć na starcie układu nerwowego.
W poszukiwaniu granic
Podeszłam do sprawy testowo. Tu pojechałam, tam pojechałam, tu miałam rozmowę, tam miałam spotkanie. Jeden dzień, drugi. W kolejnym tygodniu znowu dwa dni. Było dobrze. I nagle się zaczęło.
Budzę się w nocy. Stres. Nie mogę zasnąć. Wstaję niewyspana i bardzo zmaltretowana. No, to wjeżdża drzemka. Jest lepiej. Ale wciąż nie optymalnie. Wchodzą jakieś irracjonalne lęki przed rozmową telefoniczną. Pojawia się stres.
Na szczęście to nie pierwsza taka sytuacja, więc wiedziałam już, że po prostu w ostatnich dniach tych kontaktów było nieco za dużo. Sporo z nich było planowanych, część nie. Dlatego też zrezygnowałam z ciekawego spotkania dziś, choć planowałam na nie pojechać.
Mój organizm powiedział „pas”, a ja stwierdziłam, że na ten moment rozmowa z kontrahentem jest ważniejsza niż walka o wyjście na miasto na wykład, gdy mam jeszcze zapas nagrań z Warszawskich Dni Informatyki 😉 Acz nie była to dla mnie łatwa sytuacja. Ciężko słuchać kogoś, z kim nie można za bardzo negocjować 😉
Jak być wśród ludzi i nie zwariować?
Na bazie doświadczeń własnych chcę się z Tobą podzielić następującymi wnioskami:
- Jeśli długo nie byłaś / byłeś w regularnym kontakcie z ludźmi, dozuj sobie spotkania. Tak, by mieć siłę na coś więcej, jeśli coś wypadnie, a nie tak jak ja – planujemy na maksa i zobaczymy, co dalej.
- Jeśli już planujesz na maksa, pamiętaj o tym, że zawsze możesz z czegoś zrezygnować, poprosić o przeniesienie rozmowy. Jeśli możesz, potraktuj następnym razem tę przeniesioną rozmowę priorytetowo – warto nie zrażać do siebie ludzi, a jednocześnie zrezygnować z czegoś, co może dociążyć Cię do granic możliwości. To jednak ma sens tylko w przypadku, gdy wyciągasz wnioski i dostosowujesz obciążenie spotkaniami.
- Zawsze może coś wypaść. Zawsze. Pamiętaj o tym i nie dokarmiaj poczucia winy, które być może już czai się za rogiem by dowalić Ci: „no tak, znów odwołujesz, znów nie masz siły, nie dbasz o siebie, jesteś niesłowna”. Łagodność wobec siebie jest wybitnie wskazana.
- Warto dbać o to, by być wypoczętym, oraz o odpoczynek po bardziej intensywnym czasie spotkań. Im bardziej inwestujesz w uważność na swoje ciało w kontaktach z ludźmi, tym lepiej będziesz wiedzieć, jakie kontakty w jakich sytuacjach wchodzą w grę a na jakie nie masz siły.
- Poszukaj w swoim otoczeniu ludzi, dzięki którym możesz jednocześnie być wśród ludzi / z człowiekiem i ładować mentalne baterie 😉
- Miej swoją przestrzeń. Ulubiony serial, szydełkowanie, pisanie – to może być cokolwiek, przy czym możesz odpocząć, odzyskać siły, a przede wszystkim – odciąć się od przebodźcowującego świata!
PS: Jeśli powodem Twojego przebodźcowania jest to, że przeżywasz teraz trochę gorszy czas, zachęcam do lektury „Dekalogu na mniej spokojny czas” – części pierwszej i części drugiej.